Demon Powstanie – Prolog

Carstwo Varsji

544 rok nowej ery – 1905 rok imperialny

18 Października

Arc. Michałogród – Stolica Carstwa

 

Północ kontynentu Zatrolii nie była przyjaznym miejscem. Rozciągały się tu zarówno bezkresne lasy iglaste, jak i zimne stepy i pustynie, tworząc wyjątkowy obraz bezkresnej dziczy. Dziczy, którą opanował człowiek. Stalowe szyny przebijały się przez bagna i lasy, a potężne miasta stawały dumnie, opierając się woli natury. Jednym z tych miast był Michałogród, nazwane tak na cześć patrona Carstwa, Archanioła Michała, strażnika odwagi. Potężna metropolia stała pośrodku dziczy, stojąc na styku dwóch najważniejszych rzek w centralnej części państwa: Wergi oraz Trewy. Pierwsza płynęła przez setki kilometrów, od dalekiego zachodu, aż po wschód, by naraz zawrócić na północ i wpłynąć do morza Światła na południu. Trewa natomiast, była jej potężnym dopływem z północy. Jej odnogi tworzyły piękny układ, ułożony niczym drzewo życia, zapewniający łatwy transport do północnego pasma gór Icerskich.

Właśnie w tym miejscu, spotkanie się tych dwóch rzek, stanęła stolica Carstwa i to w jej najważniejszym budynku – stojącym na wyspie zamku-pałacu Verglu – znajdował się teraz Michał Sojuszkowicz. Bratanek Cara Iwana XIII „Stalowego”.

 

Ruszył on powoli, w stronę tronu, na który siedział jego stryj oraz opiekun. Był to mąż w sile wieku, grubo po pięćdziesiątce, lecz mimo to, w jego brodzie nie mógł znaleźć nawet jednego siwego włoska, a oczy jego opiekuna błyszczały mocą. Po jego lewicy siedziała caryca Nadia. Kobieta ta mogłaby być przykładem dla wszystkich innych, w jaki sposób „godnie się zestarzeć”. Mimo licznych zmarszczek, jej figura była nadal atrakcyjna, ubiór i włosy zadbane, a oczy lśniły równie mocno co oczy jej męża. Michał miał trudności nie drżeć w swym wnętrzu, kiedy klęknął przed dwoma najpotężniejszymi osobami w jego państwie.

– Przybyłem na twe wyzwanie, ojcze-carze – Michał uniósł wzrok na stryja. – W czym mogę ci służyć?

Car uśmiechnął się lekko. W tej chropowatej postaci, która w stalowym uścisku całe Imperium, które rozciągało się daleko poza granice kontynentu.

– Jak pobyt w koloniach? – Car zadał pytanie dotyczące jego ostatniego zadania.

– Na równiku jest nadal równie mokro i gorąco jak zwykle, ojcze-carze – Michał odpowiedział z lekkim uśmiechem. – Dobrze jest wrócić w domu.

– Miło mi to słyszeć – Car westchnął. – Ale pytałem o innego typu doświadczenia.

Michał od razu spoważniał.

– Moim zdaniem nie mamy się czego obawiać – stwierdził. – Rewolucjoniści nadal tłuką się między sobą, mają wsparcie od ZSRZ i Rewolucyjnej Perry, ale sami w sobie, nie są w stanie dużo zdziałać.

– A Stany Zjednoczone?

– Hindii, czy Orctyki mój Panie?

– Oba.

– Na razie będą szły nam na rękę. Hindie chcą naszej technologii, a Orctyka widzi w nas świetnego partnera handlowego. Ponadto nasze wsparcie jest im potrzebne, by trzymać czerwonych na smyczy. Napięcie rośnie i w ciągu kilku lat spodziewam się, że mogą chcieć wojny, nie jest to jednak pewne.

– Sprecyzuj.

– U czerwonych popularność zaczynają zdobywać Anarchiści i Syndykaliści. W porównaniu z innymi czerwonymi są ekstremalni, od względem decentralizacji władzy, co daje nam przewagę. Jeśli staną się dominującą siłą w tych państwach, będą jak rój pszczół, bez królowej i bez wspólnego celu – tutaj Michał uśmiechnął się chytrze. – Takie państwo nie ma szans w wojnie.

Car pokiwał głową usatysfakcjonowany.

– Twe słowa mnie cieszą, Michale.

– Wszystko w imię jego Carskiej Mości – Michał schylił głowę z szacunkiem.

Caryca Nadia zabrała głos.

– Nie musisz cały czas tak się zachowywać Michale – odezwała się słodko. – Jesteśmy rodziną.

Michał pokręcił głową.

– Pani. Po śmierci mej matki i ojca to wy wzięliście mnie pod swoje skrzydła. Mimo że mogłem być zagrożeniem dla waszych dzieci w drodze do tronu. Mimo to daliście mi dom, opiekę, wychowaliście jak własnego syna. Ma lojalność i miłość do was nie zna granic i w życiu nie uda mi się w pełni odpłacić za waszą dobroć – spuścił wzrok z wdzięcznością.

Tutaj Car uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach zabłysł chłód północy.

– Mylisz się, Michale – jego głos zabrzmiał niczym seria grzmotów. – Jesteś w stanie się nam odwdzięczyć… i stanąć obok nas, jako równy.

Michał zadrżał, nie wierząc w to, co słyszy. Patrzył na stryja, kiedy serce pompowało adrenalinę poprzez całe ciało.

– W jaki sposób mógłbym to osiągnąć?

Był gotowy zrobić wszystko dla swego władcy i dobroczyńcy.

– Czy słyszałeś o księciu Hadrianie Anoisie? – caryca zwróciła się do niego pewnym głosem.

Cień przeszedł po twarzy mężczyzny, kiedy zaciskał dłonie w gniewie.

– Tak. Słyszałem, że bękart imperium śmie sięgać po koronę, która należała się mej matce… memu ojcu… MNIE – zazgrzytał zębami. – Bezczelność.

Car podniósł się z tronu i ruszył powoli w stronę Michała.

– Imperator Aleksander IX, zaniedbał dziedzictwo swej matki – oznajmił. – Siedzi w Anos*. Pozostawiając Valentię w dłoniach szlachty i biurokratów, a teraz, kiedy jego siła tam zasłabła, wysłał młodszego syna, by utworzył nową odnogę dynastii – Iwan położył dłoń na barku Michała. – My, Ród Sojuszkowiczów, nie możemy na to pozwolić. Korona Walencji, zawsze była pod diademem cesarskim północy.

Michał zrozumiał. Nowa moc wypełniała jego ciało, kiedy wypowiadał następujące słowa.

– Zbyt długo diadem południa trzymał w garści koronę północy.

– Dokładnie – Car nakazał mu postać szybkim gestem. – Czas by to się zmieniło.

Michał spoglądał w oczy cara poważnie.

– Idziemy na wojnę z Imperium?

Car pokręcił głową.

– Taka wojna by nas zniszczyła – stwierdził władca. – Ich również. Dałaby też rewolucjonistom szansę na atak. Nie ważne jak pogardzamy ich aktualnymi działaniami, nadal jesteśmy w pakcie antyrewolucyjnym. Nie możemy pozwolić sobie na otwartą wojnę między nacjami w tak delikatnej sprawie, jak dziedzictwo tronu… – tutaj Car uśmiechnął się lekko. – Jednakże wojna domowa… to co innego.

Michał zmarszczył brwi.

– Wojna domowa?

Car pokiwał głową i podszedł do okna. Michał podążył za nim zaintrygowany.

– Walencjanie mają dość władzy Imperium. Młody książę ma wielu wrogów, a napięcie w państwie rośnie, co wykorzystamy.

– Łaska Boża, dała nam szansę, Michale – odezwała się Caryca. – Szansę i sojusznika.

– Sojusznika? – Michał patrzył na oboje prawdziwie zdezorientowany. – Ale któż byłby gotowy pomóc nam wywołać wojnę domową?

 

Doszedł go chichot i słowiczy głos. Kiedy razem z carem odwrócili się do źródła głosu, na środku sali stał mężczyzna okryty czarnym płaszczem ze stalową czaszką na twarzy. Ani władcy, ani stojący wokół gwardziści, nie wydawali się być zaskoczeni. Michał jednak drżał, w obawie przed nieznanym.

Postać ukłoniła się teatralnie i chichocząc, uniosła wzrok.

– To zaszczyt cię poznać, Michale Sojuszkowiczu – przerażająco piękny głos wydobył się zza maski śmierci. – Mówią mi Duch… i to ja pomogę ci wywołać tę wojnę.

 

*Stolica Imperium Feniksa

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *