Demon Rola – Rozdział 16

Walencja

544 rok nowej ery – 1905 rok imperialny

9 Września

Valentia – Wyspa Akademicka

 

Drzwi do sali otworzyły się i momentalnie nastała cisza. Starszy mężczyzna, wkroczył do środka, opierając się o klonową laskę. Okryty szarobrązową marynarką i z teczką pod pachą uniósł wzrok na stojących uczniów. Poprawił okulary, westchnął i zamknął za sobą drzwi.

 

– Proszę spocząć – odezwał się profesor Leonardo Va’Mach. – Nie będziemy tracić czasu na zbędne przywitania, skoro już się znamy.

Sala posłusznie usiadła, nie robiąc zbyt wiele hałasu. Mężczyzna przeszedł kilka kroków i stanął za swoim biurkiem. Położył teczkę i spokojnie zaczął przeglądać posiadane materiały.

– Jak dobrze pamiętam… na ostatnich zajęciach zakończyliśmy krótką powtórkę wiedzy powszechnej z okresu po Katastrofie. Czy to się zgadza?

– Zgadza się profesorze – potwierdziła Ewelina.

Profesor zmierzył ją ostrym wzrokiem.

– Panienka… Ewelina Vaza, jeśli się nie mylę?

– Zgadza się profesorze – Ewelina wstała i skłoniła się lekko.

– Niech mi więc Panienka powie… czego dzisiaj będziemy się uczyć na zajęciach historii?

Ewelina skamieniała zaskoczona. Nie spodziewała się takiego pytania. Zamyśliła się przez chwilę i następnie odpowiedziała.

– Najpewniej będziemy uczyli się o Katastrofie.

Va’Mach podrapał się po brodzie i nachylił się lekko.

– A czemuż to panienka tak sądzi? – zapytał.

– Ponieważ to bardzo ważne wydarzenie, a wiele informacji przed Katastrofą jest niezrozumiałe. Pełne mitów i legend, których nie możemy potwierdzić.

Profesor pokiwał głową i uśmiechnął się zadowolony.

– Dobrze… bardzo dobrze panienko Vazo. Może pani usiąść – tutaj profesor odznaczył coś w swoim zeszycie. – Dokładnie tak jak wasza koleżanka powiedziała… dziś omówimy Katastrofę, jej wpływy i możliwe przyczyny. Muszą państwo poznać Katastrofę, jako że wszystko, co wiemy o świecie przed tym wielkim wydarzeniem, jest pełne nieścisłości i mitów. Mamy bardzo liczne zapiski wskazujące „magiczne” i „mityczne” przyczyny wydarzeń. Podobnie, sama Katastrofa, miała wiele zaskakujących efektów… – tu profesor odwrócił się do klasy i rozejrzał się. – Kto z was, powie mi czym była Katastrofa?

Tutaj książę Hadrian z przodu klasy uniósł dłoń. Profesor spojrzał na niego i kiwnął głową.

– Panie Anois?

Książę wstał i odwrócił się lekko bokiem, tak by zarówno klasa, jak i nauczyciel mogli go dobrze usłyszeć.

– Było to nagłe i globalne załamanie się systemu politycznego całego świata.

– Dokładnie, dokładnie – pochwalił go profesor, gestem dłoni prosząc go, by usiadł. – Znana wam wszystkim Katastrofa, która wypada na lata od 1360 do 1370 roku imperialnego, doprowadziła do globalnego i nagłego załamania się systemu politycznego świata – pozwolił, by ta informacja zawisła na chwilę w powietrzu. – Wydarzenie na skalę, którego nie możemy sobie dzisiaj wyobrazić. Wszystkie państwa, cesarstwa i imperia, rozpadły się nagle i bez ostrzeżenia, wpychając świat w okres, który nazywamy… – tu spojrzał po klasie.

– … Wiekiem Ciemności – dokończył siedzący obok Eweliny Eagle.

– Wiekiem Ciemności – potwierdził Profesor. – Pan?

– Eagle. Franciszek Eagle.

– Ach tak. Rycerz panienki Vazy. Siedzi pan tuż koło niej, jak widzę. Zapamiętam – mruknął profesor, raz jeszcze odznaczając coś w zeszycie. – Tak, jak mówiłem, Katastrofa, to nagłe załamanie się systemu politycznego świata i pchnięcie go w Wiek Ciemności. Mówimy tu o momencie, zaraz po wojnie domowej i zjednoczeniu Imperium Światła pod berłem Cesarzowej Amandy Błogosławionej. Okres, kiedy Diarchia była u szczytu potęgi. Czas, kiedy Święte Imperium Światła, czyli dzisiejsza Detronia, broniła się przed atakami Marka de Rina po jego zwycięstwie w II Wielkiej Krucjacie. Czas narodzin Imperium Hindii oraz Imperium Meandry na Perrze, oraz środek wojny trzech cesarzy na Yokehamie. Środek licznych wojen, konfliktów i rodzących się państw… i naraz około 1360 urywa się większość zapisków i wchodzimy w Wiek Ciemności, z którego wynurza się świat całkowicie rozbity, gdzie żadne ze znanych imperiów nie przetrwało…

Tutaj profesor podszedł do dużej półki i wyciągnął dwa duże rulony. Nie śpiesząc się, zawiesił je i rozwinął. Były to mapy. Pierwsza przedstawiała świat w roku 1360, a druga w 1480. Różnice były znaczące. Wszystkie znane państwa i imperia – rozpadły się na dziesiątki pomniejszych królestw i księstw. Dawniej piękny, jednolity obraz, zamienił się w szaloną mozaikę. Tereny, dawniej zamieszkałe, raz jeszcze stały się opuszczone. Świat wyglądał jak… cóż – po Katastrofie. Profesor wyciągnął długi metalowy wskaźnik i popukał w mapę.

– Sto dwadzieścia lat – oznajmił. – Około sto dwadzieścia lat, ciemnej plamy na dziejach historii świata. Przetrwało mało dokumentów, administracja przestała właściwie istnieć i to na skalę globalną… i potrzeba było, kolejnego stulecia, by stare imperia i idee zaczęły się odradzać w epoce, która jest znana jako…?

– Odrodzenie – odezwał się jeden z uczniów.

– Albo? – dopytał Profesor.

– Renesans.

– Bardzo dobrze. Pan?

– Xavier Faring.

– Ach tak. Faring. Pański ojciec jest właścicielem marki cygar, które bardzo lubię. Proszę pozdrowić ojca i podziękować mu w moim imieniu – profesor odhaczył coś w swoim zeszycie i kontynuował. – Zgadza się. Po Wieku Ciemności nadeszło Odrodzenie i odbudowa dawnych imperiów – potwierdził, stając. – Jednakże temat Odrodzenia, nie będzie nas interesował, aż do początku trzeciego roku. Powróćmy więc do tematu Katastrofy… – przysiadł na blacie swojego biurka i opierając się, o swą laskę, zapytał się klasy. – Co wywołało Katastrofę? Jaki był powód tego zaskakującego załamania świata?

Klasa milczała. Tym razem, nikt nie unosił dłoni, nikt się nie zgłaszał. Profesor w ciszy obserwował klasę przez dobrą chwilę, zanim pokiwał głową.

– Poprawna odpowiedź – podniósł się i kontynuował swój marsz od ściany do ściany. – NIE WIEMY. Do dziś, nie wiemy, co było bezpośrednim powodem tak bezprecedensowego i globalnego rozbicia znanego nam świata – tutaj raz jeszcze rozejrzał się po klasie. – Czy ktoś z was, zna jakieś teorie, albo ma jakieś pomysły?

Tutaj, Nataniel, siedzący lekko z tyłu uniósł dłoń. Po dostaniu pozwolenia wstał i oznajmił.

– Słyszałem teorię o wybuchu super wulkanu na jednym z biegunów. Gdzie ta katastrofa naturalna miała być tak nagła i tak globalna, że państwa nie mogły sobie z nią poradzić przez ponad stulecie i między innymi dlatego nazwany jest „Wiekiem Ciemności”.

– Nataniel Domski, jeśli się nie mylę? – chłopak przytaknął. – Bardzo dobrze, proszę spocząć. Tak, jak wasz kolega właśnie powiedział, jedna z teorii zakłada wybuch super wulkanu na północnym biegunie, albo nawet równoczesny wybuch na północy i południu, które doprowadziły do tego nagłego załamania. Czy ktoś ma inny pomysł?

Tutaj raz jeszcze Hadrian uniósł dłoń.

– Proszę poczekać, dzisiaj już pan się odzywał, zobaczymy czy ktoś inny ma coś do powiedzenia – tu poczekał chwilę, spoglądając na klasę, nikt jednak się nie zgłosił. – Dobrze, niech Pan powie.

– Słyszałem o możliwości jakiegoś wielkiego wydarzenia kosmicznego. Zderzeniu komet albo uderzeniu jakiejś dziwnej fali energii ze strony słońca.

– Bardzo ciekawe, bardzo ciekawe. Skąd ta teoria się wzięła, ma pan pojęcie?

– Niestety nie pamiętam, profesorze – odpowiedział Hadrian zakłopotany.

– Jednym z ostatnich zapisków, jakie znamy, tuż sprzed katastrofy, jest krótki tekst: „Krzyk Niebios”. Jest w nim… fragment, który dzisiejsi astronomowie przypisują, jakiemuś wielkiemu wydarzeniu astronomicznemu. Jeśli dobrze pamiętam, brzmi on tak: „A niebiosa zapłonęły i krzyknęły w bólu i światła ich były pełne cierpienia, a krzyk tak wielki, że anioły spadły z nieba, a demony zaczęły się modlić. Sto dni i sto nocy, dzień był nocą, a noc była dniem. Gwiazdy uniosły się i spadły, a to, co Bogowie nam podarowali, zniknęło na zawsze…” – odchrząknął. – Część badaczy… interpretuje to jako opis wielkiego wydarzenia w pobliżu naszej planety, które to, swoim rozmiarem i nagłością, spowodowało nagły rozpad polityczny. Bardzo dobrze… – pokiwał głową. – …ostatnią z teorii, odrzuconą już jednak kilka lat temu, miało być odrodzenie pewnego wirusa, czy choroby. W tekstach… określany jest „Plagą Chaosu”. Po raz pierwszy plaga ta miała się pojawić na początku trzeciego tysiąclecia przed narodzinami Ariana, albo, w bardziej nowoczesnym językiem, około cztery tysiące czterysta lat, przed Katastrofą. Choroba ta miała pojawić się przez działania cesarza Nerona „Splugawionego” cesarstwa Aronmen. Nie znamy jej dokładnie, ale według opisów, sprowadzała ona szaleństwo i mutację. Przed dobre trzy tysiąclecia, kontynent Tyrylii oraz północna Perra były pod niekończącym się wpływem tej plagi. Co ciekawe, zapiski o podobnej zarazie pojawiają się również na naszym kontynencie i innych. Co wskazuje na kolejne globalne wydarzenie, którego nie rozumiemy. Ze wszystkich wskazanych teorii ta o super wulkanach jest najbardziej prawdopodobna…

Ewelina zmrużyła brwi, spojrzała na mapy, podniosła lekko dłoń, jednak szybko ją opuściła. Va’Mach jednak był spostrzegawczy. Zatrzymał się i spojrzał na Ewelinę.

– Panienko Vazo, czy ma Pani jakąś uwagę do mojej wypowiedzi? Proszę śmiało wstać i ją przedstawić.

Ewelina, niepewnie wstała, odetchnęła i rozejrzała się zakłopotana. Siedzący obok Eagle uspokajająco kiwnął głową. Wszyscy czekali.

– Profesorze… – zaczęła Ewelina. – Skoro wiemy o innych globalnych, niewyjaśnionych wydarzeniach, czy możliwe jest, że… – tu Ewelina zająknęła się. – …że znana nam Katastrofa, nie była jedyną?

Z tyłu klasy doszło kilka prychnięć i szeptów. Wydawać by się mogło, że Ewelina zadała bardzo głupie pytanie. Profesor jednak zadowolony pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko.

– Bardzo dobrze panienko Vazo – pochwalił ją. – Jak najbardziej, cenne spostrzeżenie. Proszę usiąść – spojrzał na klasę. – Jak panienka Vaza, zauważyła, jest jak najbardziej prawdopodobieństwo, że w przeszłości naszego świata, pojawiały się liczne „Katastrofy”, różne w efektach i długości, ale zawsze – tutaj się zatrzymał. – GLOBALNE. – Pokiwał głową. – Jest panienka, bardzo spostrzegawcza, a to się chwali. Proszę brać z koleżanki przykład – zwrócił się do wszystkich, szczególnie do tych z tyłu. – A teraz, proszę chwycić swoje pióra. To, co omówiliśmy, zapiszecie teraz w zeszycie w ładnej formie… z pamięci, a ja na następnych zajęciach, wezmę pięć zeszytów i ocenię wasze zapiski. Nasza lekcja zbliża się powoli do końca, więc proszę pisać szybko, a ci, którzy pisali i mają pytania, niech podejdą do biurka.

W klasie zaszumiało, kiedy wszyscy zaczęli zapisywać wypowiedziane informacje i pytać się między sobą o szczegóły. Hadrian, Ewelina i Eagle, którzy pisali na bieżąco, więc podeszli do profesora, wraz z kilkoma innymi uczniami. Va’Mach pozwolił sobie w końcu usiąść za swoim biurkiem i już cichszym głosem odpowiedzieć na kilka pytań. Po kilku minutach nadszedł czas na pytanie ich trójki.

– Dobrze. A wy jakie macie pytania?

– O tej Pladze Chaosu – odezwał się Hadrian. – Czy może Pan coś więcej o niej powiedzieć?

– Niewiele więcej, niż to, co już powiedziałem. Plaga, która sprowadzała szaleństwo, mutację i ogólne zamieszanie. Naukowcy nie są jeszcze zgodni, ale wychodzi na to, że plaga ta pojawiała się i znikała raz za razem przez całe tysiąclecia. Zniszczenie jej miało być celem Boskiego Ariana i Wielkiej Krucjaty. Według zapisków, nam znanych, udało mu się to… ale nie w pełni, jako że na terenach, gdzie stała dawniej stolica Nerona Splugawionego, ustanowiono… „Mur Strażników”, zakonu mnichów wojowników. Nie byli zbyt dobrzy w swojej robocie, bo około 1100 plaga się odrodziła, zniszczyła pierwszy mur i ostatecznie doprowadziła do II Wielkiej Krucjaty – tu spojrzał na zegarek. – Cóż. Na dzisiaj to tyle – wstał. – Proszę mi wybaczyć, ale tutaj muszę zakończyć naszą rozmowę – spojrzał na resztę klasy. – Koniec zajęć. Proszę opuścić klasę!

***

Ewelina rozciągnęła ramiona i ziewnęła. Eagle spojrzał na nią krytycznie.

– Nie przesadzasz? Nie było dzisiaj tak źle – stwierdził.

– Zajęcia były przyjemne, ale męczące. Naprawdę, ojciec mnie nie oszczędza – stwierdziła krytycznie, by naraz uśmiechnąć się i unieść dłoń. – Cześć Hadrianie!

Książę idący ścieżką obok zauważył ich, uśmiechnął się i podbiegł.

– Cześć. Wracacie do domu?

– Tak – potwierdziła Ewelina.

– Świetnie. To wróćmy razem – oznajmił książę, dołączając się na lewo od Eweliny.

Szli tak przez chwilę, nie do końca pewni, o czym rozmawiać.

– Dzisiejsze zajęcia z historii były fajne – stwierdził Hadrian. – Popisałaś się Ewelino.

Dziewczyna zarumieniła się i machnęła dłonią,

– Nie przesadzajmy, to nie było takie trudne.

– Teraz to ty przesadzasz Ewelino. Va’Mach jest surowy i spostrzegawczy – odparł Eagle. – Chodzą o nim już legendy na całej wyspie.

– A ty mu zaimponowałaś – potwierdził Hadrian. – Świetny start.

Ewelina zachichotała onieśmielona.

– Cóż. Temat o Katastrofie był bardzo…

– ŁAAA! – Rozległ się nagle skrzek i odgłos skrzydeł.

Bazyliszek Bazyli, we własnej osobie, wylądował na raz na głowie Eagla, rozłożył skrzydła, uniósł kolorowe piórka na głowie, tworząc z niej koronę i zakrzyknął raz jeszcze. Po chwili zza rogu wybiegł Arnold, ale zatrzymał się, widząc znajome twarze. Schylił się i złapał oddech i pomachał na przywitanie.

– Witajcie! Jak widzę, wracacie do domu, nie obrazicie się, jeśli się dołączę?

– A możesz go zdjąć z mojej głowy? – Eagle wskazał Bazyla.

Arnold podrapał się po brodzie i wzruszył ramionami.

– Sam nie wiem. Chyba mu się tam podoba – spojrzał na potworka. – Podoba ci się na głowie Franciszka?

– ŁAAA! – zakrzyknął Bazyli, widocznie bardzo zadowolony z faktu, że jest zauważony.

– Widzisz? Podoba mu się! – Arnold zachichotał rozbawiony.

Eagle wywrócił oczami i pochwycił Bazyla dłońmi. Bazyliszek się nie opierał, ale nie wyglądał już na tak dumnego, bardziej na zakłopotanego. Unikał wzroku swojego lądowiska. Franciszek pokręcił głową.

– I co…? – zapytał. – Dumny z siebie jesteś?

Bazyliszek otworzył lekko dziób, zatańczył językiem, a następnie rozpostarł skrzydła, nastroszył piórka na głowie, wygiął szyję i oznajmił triumfalnie.

– ŁAAA!

Wszyscy zaśmiali się rozbawieni.

– Jest jak najbardziej z siebie dumny – stwierdził Hadrian.

– Wygląda majestatycznie i ma tego świadomość – potwierdziła Ewelina.

Bazyli, słysząc pochwały, jeszcze bardziej nastroszył piórka i oznajmił radośnie.

– ŁAAA!

– Majestatycznie? – Franciszek spojrzał na nich krytycznie. – Wygląda jak przerośnięta gęś.

Bazyli, słysząc te słowa, rozszerzył oczy w szoku. Syknął. I odwrócił głowę w przeciwną stronę do Franciszka. Arnold prychnął.

– Gratuluję. Udało ci się go obrazić.

Jakby na potwierdzenie, bazyliszek wyrwał się z uchwytu Franciszka, wylądował na chodniku i bezprecedensowo, odwrócił się w przeciwnym kierunku – obrażony. Ewelina pokręciła głową.

– Jak mogłeś Franciszku? A był dla ciebie taki miły!

– Używał mojej głowy, jako miejsca do lądowania – Franciszek próbował bronić swojej pozycji.

– Ale robił to z uprzejmości – odpowiedział Hadrian. – Co teraz zrobisz?

Franciszek spoglądał na całą trójkę niedowierzająco. Pokręcił głową, widząc, ile mają z tego frajdy. Przykucnął za Bazylim i westchnął.

– Z tą gęsią żartowałem – powiedział. – Przepraszam, że cię obraziłem – Bazyli łypnął na niego okiem. – Jesteś majestatycznym bazyliszkiem.

– ŁAAA! – Bazyli oznajmił zadowolony, podskakując do Franciszka i trącając go główką.

– No! I wszystko dobrze – oznajmił zadowolony Arnold. – Bazyli, chodź.

Bazyli wzleciał w powietrze i wylądował na głowie swego pana. Tak, cała piątka (licząc Bazyla) ruszyła do domu. Po wymianie kilku zdań temat powrócił do omawianej na historii Katastrofy.

– A Katastrofa – Arnold pokiwał głową, uważając, by Bazyli z niej nie spadł. – Bardzo ciekawy temat. O jakich teoriach wam mówił?

– Wulkany, coś w kosmosie i plaga – odpowiedział Hadrian.

Arnold prychnął i uśmiechnął się rozbawiony.

– Stary Va’Mach jak zwykle opuszcza ostatnią z nich.

– Jest jeszcze jakaś? – Zapytała Ewelina zaciekawiona. – Jaka? Powiedz?

– Dobrze… ale nie traktujcie mnie jak szaleńca – poprosił Arnold. – Kojarzycie tekst „Krzyk Niebios”?

– Tak, profesor powiedział jego fragment.

– „A niebiosa zapłonęły i krzyknęły w bólu i światła ich były pełne cierpienia, a krzyk tak wielki, że anioły spadły z nieba, a demony zaczęły się modlić. Sto dni i sto nocy, dzień był nocą, a noc była dniem. Gwiazdy uniosły się i spadły, a to, co Bogowie nam podarowali, zniknęło na zawsze…” Jak zgaduję? – zapytał się Arnold.

– Tak, dokładnie ten – potwierdził Hadrian.

– Co ten fragment ma wspólnego z ostatnią z teorii? – Zapytał Adler również zaciekawiony.

– Ha! Jest teoria, że ten tekst trzeba brać trochę bardziej dosłownie. W języku, którym zostało to zapisane, „Niebiosa” znaczy to samo co „świat dusz/ świat bogów”. Według ostatniej z teorii legendy i mity, o magii, smokach i innych dziwacznych wydarzeniach, nie są wymyślone, a wydarzyły się naprawdę. Jednakże coś, albo ktoś, sprawiło, że magia, zniknęła ze świata i cały porządek świata się zawalił.

Pozostała trójka patrzyła na niego w ciszy przez dłuższą chwilę, by następnie wybuchnąć śmiechem. Hadrian pokręcił głową i otarł łzę z policzka.

– Dobry dowcip.

– Mówiłem poważnie – odpowiedział Arnold.

– Ale to szaleństwo – stwierdziła Ewelina. – Że magia. MAGIA miałaby istnieć? Elfy i smoki?

Arnold spojrzał na nią rozbawiony i wskazał na Bazyliego.

– …i bazyliszki?

Umilkli. Ewelina pokręciła głową.

– To nie to samo?

– Nie to samo? A mimo to istnieją bazyliszki, smokoliszki i inne rasy ludzkie. Przecież Szorakowie mają wiele cech mitycznych Niziołków i krasnoludów, a Areanie są długowieczni, jak mityczne elfy. Inne mutacje też pojawiają się wśród ludzi. Na dodatek wszystkiego, mamy liczne zapiski i podobizny, przykładowo, smoków… – Arnold wyszedł na prowadzenie grupy. – To nadal teoria, nie będę się sprzeczał, ale jest jak najbardziej możliwa.

Eagle pokręcił głową.

– Nie naginaj faktów na swoją korzyść Arnoldzie. To o czym mówisz, jest niemożliwe.

 

W tym momencie Arnold odwrócił się, a Adler skamieniał we wnętrzu Eagla. Oto, tuż za plecami Arnolda, stała postać odziana w fioletowy frak, z maską komedii na twarzy. Paradoks we własnej osobie, na jeden moment, pojawił się za plecami młodzieńca i wydawać by się mogło, że używając jego głosu, oznajmił.

– Czy aby na pewno?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *