Demon Rola – Rozdział 11

Walencja

544 rok nowej ery – 1905 rok imperialny

10 Lipca

Okolice miasteczka Sorter – Południe Walencji

 

Fale cicho wchodziły na brzeg, wraz z delikatną bryzą. Wznosiły się z trudnością, załamując się tuż przy samym brzegu w dość nieimponujący sposób. W tym miejscu było spokojnie. Po prawej zatoka, piasek plaży pod nogami, las po lewej. Tylko ich dwoje w tym miejscu, tak bliskim, a jednak tak odległym od reszty świata.

Spędzali tak większość dni. Chodząc, rozmawiając, jedząc, śmiejąc się… zwyczajnie, chłonąc życie.

Adler był szczęśliwy. Szczery uśmiech częściej pojawiał się na jego twarzy, szczególnie kiedy jego ukochana uśmiechała się do niego. Tylko jedna rzecz powstrzymywała go od rzucania się na nią w namiętnym szaleństwie – cień 001, który bez przerwy był kilka kroków za jego duszą.

– Znowu uciekasz gdzieś myślami.

Eagle uśmiechnął się serdecznie i kiwnął głową.

– Tak, tak uciekam gdzieś myślami – przyznał. – I sprawia mi to wielką radość. Rzadko… rzadko kiedy to robiłem.

Ewelina spojrzała na niebieskie niebo.

– Ja robiłam to cały czas. Czytałam książki, powieści, poezję i wyśmiewałam się w myślach z wszystkich działań mojej rodziny… – spojrzała pod nogi. – To się jednak zmieniło.

– Straciłaś trochę ze swojej arogancji. AU!

Eagle pomasował barki, kiedy Ewelina go uderzyła. Spojrzał na nią pytająco.

– Jestem w błędzie?

– Nie, nie jesteś, ale jako mój rycerz nie powinieneś tego mówić.

Eagle uśmiechnął się rozbawiony.

– Właśnie dlatego, że jestem twoim rycerzem, powinienem to mówić. Bo jeśli nie ja, to kto to powie?

Ewelina westchnęła, przyspieszając lekko kroku.

– Ty natomiast stałeś się bardziej gadatliwy. Wcześniej głównie słuchałeś, a teraz sporo mówisz. Dlaczego?

– Ha. Możliwe, że właśnie nad tym się zastanawiałem, zanim mi nie przerwałaś.

Ewelina odwróciła się i stanęła w miejscu. Patrzyła na niego oczami kochanki.

– A nie zastanawiałeś się nad czymś innym?

Eagle zatrzymał się w miejscu.

Fakt. Minęło już trochę czasu od jej pytania, a on nadal nie miał odpowiedzi. Cień 001 położył mu dłoń na ramieniu, przypominając o swoim istnieniu. Przełknął ślinę.

– Wkrótce… wkrótce dam ci odpowiedź… daj mi jednak jeszcze trochę czasu.

Ewelina wydęła usta.

– Nieładnie Franciszku! Tak nie powinno być! Nie powinieneś damie kazać czekać tak długo.

– Wybacz.

Adler schylił głowę i z przerażeniem rozszerzył oczy. Ta sama przepaść, którą widział tak dawno temu, raz jeszcze rozwarła się przed jego nogami. Czeluść sięgająca głębiej niż piekło. Wypełniona wieczną walką, śmiercią i rzezią.

Świat, jaki czekał na 001, który czekał na Francisa Adlera, był zbyt wielki, by żałosny Franciszek Eagle mógł nad nim przeskoczyć.

Uniósł wzrok i nakładając fałszywy uśmiech, odezwał się ponownie.

– Daj mi jeszcze trochę czasu. Są pewne elementy, które… są bardzo trudne do przeskoczenia.

Ewelina odetchnęła i pogłaskała go po głowie.

– Nie jestem zła – odpowiedziała. – Czekam jednak na twój-

Przerwała naraz. Adler też uniósł wzrok.

W tej naturalnej ciszy pojawił się naraz jakiś inny dźwięk. Echo fal go zagłuszało w taki sposób, że nawet uszy superżołnierza, nie dawały pewności, co jest jego źródłem.

Ukryte ostrze noża zabrzęczało, informując, że jest gotowe do walki. Adler był więc spokojny. Ewelina uniosła się na palcach, spoglądając w kierunku dziwnego dźwięku.

– Co to za dźwięk?

– Nie jestem pewien – odpowiedział.

– Chodźmy sprawdzić!

Ewelina ruszyła biegiem w stronę hałasu. Adler mruknął coś pod nosem i ruszył za nią. Miał szczerą nadzieję, że żaden zabójca na nich jakieś dziwacznej pułapki. Przez umysł przelatywały dziesiątki opcji i planów, w razie sytuacji krytycznej. Od Vazów nie przybyły żadne wieści o ruchach zabójcy. Więc albo się poddał, albo był tak dobry, że nie zauważono jego ruchu. Trzymał się wiec blisko Eweliny, chcąc zapewnić jej bezpieczeństwo.

To, co zobaczyli jednak nie mieściło się w żadnym z planów, jakie posiadał.

 

Niewielkie wgłębienie wypełnione miękkim piaskiem. Wszędzie porozrzucane ubrania.

Oraz dwójka kochanków złączonych w akcie absolutnego pożądania.

Dziewczyna miała mniej niż dwadzieścia lat, chłopak zresztą też. Dziewczyna opierała się dłońmi o niewielki klif, kiedy chłopak stał za nią i z pełną mocą napierał na nią biodrami. Charakterystyczny odgłos aktu mógłby niemalże zlać się z tykaniem zegara, gdyby nie przerwy złączenia, całkowitej rozkoszy.

Ewelina przypadła do ziemi, całkowicie czerwona. Adler podobnie przypadł do ziemi, ale nie rumienił się zbytnio.

Nie był to najlepszy moment, ale przypomniał sobie, że nie jest przecie prawiczkiem. Lata temu, jedna z pań „doktor”, upewniła się, żeby nim już nie był. Zaskoczyło go, że dopiero teraz sobie o tym przypomniał. Wedle wielu, wymuszenie seksu, nawet na chłopcu, przez kobietę powinno zostawić znaczące ślady. Szczególnie jeśli był to jego pierwszy raz. Jednakże, w porównaniu do rzeczy, jakie z nim robili w „domu” kilka aktów gwałtu ze strony dojrzałych kobiet, pragnących młodego mięsa, wydawało się niczym istotnym.

Ten dość nieprzewidziany tor myśli, przerwał donośny jęk kochanków sygnalizujący szczyt euforii. Opadli na ziemię, dysząc. Szeptali coś do siebie, chichocząc. Pocałowali się, a następnie dziewczyna schyliła się i użyła swych ust. Chłopak jęknął, przechylając głowę do tyłu.

Adler odetchnął.

– Chodźmy stąd – szepnął do Eweliny.

Ta jednak patrzyła zafascynowana, całkowicie pochłonięta obrazem aktu. Adler dotknął jej ramienia. Ewelina omal nie pisnęła, a zdążyła zasłonić sobie usta. Była cała czerwona.

Adler pociągnął ją za rękę i poprowadził jak najdalej od toczącego się aktu rozkoszy.

Nie rozmawiali w drodze do domu.

Ewelina była cała czerwona i unikała wzroku Eagla. Ten natomiast nie naciskał.

Był to pierwszy raz, kiedy widziała seks, nie dziwił się jej reakcji. Jako przyszła dama wysokiego dworu pewnie wiele słyszała, ale niewiele widziała. Matka pewnie też nie zdradziła jej swoich tajemnic. Choć z drugiej strony, czy kobiety się uczą o tych sprawach na dworze? Może ludzie mają to po prostu w genach?

Znaczy – nie trzeba wielkiej inteligencji, by napierać biodrami, prawda?

Kiedy wrócili do domu, Ewelina mruknęła coś, że chce się odświeżyć. On natomiast zajął się kolacją.

Zaczął kroić chleb i wędlinę. Znajdował w tym, dziwną przyjemność, szczególnie odkąd Ewelina postanowiła mu pomagać w kuchni. Nie miała żadnego wcześniejszego doświadczenia i dopiero teraz zaczęła je zdobywać i to Adler ją uczył.

Bawiło go to.

Pomyśleć, że on – broń – może nauczyć kogoś, czegoś odmiennego od zabijania.

 

– Już jestem – głos Eweliny doszedł go zza pleców.

– O świetnie, kolacja już prawie – odwrócił się i zamilkł.

Ewelina stała przed nim, okryta zaledwie szlafrokiem. Jedwabnym na domiar wszystkiego. Serce młodzieńca stanęło.

Była piękna. Naprawdę piękna.

Pierwotne żądze zabulgotały w jego wnętrzu, gotowe przejąć kontrolę nad zimnym umysłem.

– Co…? – odezwał się zdezorientowany.

Ewelina prychnęła.

– To twoje reakcja? „Co”? – zapytała rozbawiona.

– Co robisz Ewelino? – zapytał, mimo że znał odpowiedź.

– Czyż to nie oczywiste? – chwyciła za sznurek, który trzymał płachty szlafroka razem. – Jestem… ciekawa.

Pociągnęła. Adler skamieniał. Jasna, gładka skóra, piękne pociągające ciało. Oto jego ukochana, stała przed nim, tak jak bóg ją stworzył. Rumieniąc się, na twarzy.

Wstał.

Przełknął ślinę.

Postąpił powoli naprzód i położył na niej swe dłonie.

Zadrżała.

Nachylił się i…

Cofnął.

Wykrzywiając twarz w grymasie porażki, zasłonił jej ciało i odetchnął.

– Obiecałaś mi Ewelino… że do niczego mnie nie zmusisz – przypomniał.

Ewelina zadrżała, patrząc na niego z niedowierzaniem.

– Jak możesz mi odmówić! Przecież wiem, że mnie kochasz! – omal się nie rozpłakała.

Adler nachylił się i pocałował ją w usta. Ewelina, w szoku, nie odtrąciła go. Przyjęła pocałunek. Adler cofnął się o krok i patrząc jej w oczy, oznajmił.

– Masz rację… kocham cię z całego serca – uśmiechnął się smutno. – Jednakże… nie mogę cię kochać.

– Co? – Ewelina nie rozumiała. – Co masz na myśli?

Adler cofnął się o kilka kroków.

– Nie rozumiesz? Jestem bękartem, rycerzem i sługą… NIKIM – patrzył jej spokojnie w oczy. – Co powiedzą ludzie, co powie twoje rodzina, twój ojciec, jeśli teraz cię pokocham.

– Nie obchodzi mnie ich zdanie!

– Ale postanowiłaś, że im pomożesz – Adler uciął. – Postanowiłaś, że pomożesz ojcu spełnić jego sen o odbudowaniu władzy.

– Nie powiedziałam ci tego!

– Nie musiałaś! – Adler odetchnął. – Przecież cię znam i rozumiem.

Ewelina zamilkła i usiadła, wściekła.

Milczeli przez kilka długich chwil.

– Co więc możemy zrobić? – zapytała. – Jak dwójka osób, która się kocha, ale nie może tej miłości okazać, ma szansę to zmienić?

Adler spoglądał na zachodzące słońce. Cień 001 spoglądał na niego wyczekująco.

– Siła – oznajmił.

– Co? – Ewelina uniosła na niego wzrok.

– Jesteśmy słabi. Nie mamy władzy i nie mamy mocy. Właśnie dlatego, nie możemy robić, tego, co chcemy… choć nie, źle powiedziałem. Ty masz już moc i siłę, nie masz jedynie władzy. To JA jestem słaby.

Ewelina wstała zaskoczona.

– Nie mów tak, Franciszku. Jesteś najsilniejszym mężczyzną, jakiego znam.

Adler prychnął.

– Siła mięśni nie ma tu nic do rzeczy. Potrzeba mi prawdziwej siły i mocy, by spełnić… nasze sny – oznajmił, spoglądając w oczy ukochanej. – Daj mi czas, moja droga. Daj mi czas, a zdobędę wystarczającą siłę, moc i władzę, byśmy mogli być razem.

Ewelina uśmiechnęła się smutno.

– Ile to zajmie… nie, NIE! Nie ważne ile to zajmie – uśmiechnęła się szeroko. – Poczekam na ciebie! Poczekam, aż zdobędziesz siłę i sama stanę się silna, byśmy mogli być razem.

Adler uśmiechnął się do niej i ruszył do drzwi.

– Przebierz się i zjedz coś, Ja… muszę ochłonąć.

 

Wyszedł na zewnątrz, przeszedł kilka kroków i zaczął biec. Biec najszybciej jak potrafił.

Ciemność otaczała go ze wszystkich stron. Fale załamywały się spokojnie, a nocne zwierzęta śpiewały swe nocne pieśni.

Zatrzymał się dopiero, wiele kilometrów dalej, oddychając z trudem.

– Czy kłamałem? – odezwał się znajomy głos.

001 siedział na plaży, kilka kroków obok i spoglądał na fale. Adler odetchnął.

– Nie… powiedziałem prawdę.

– Jesteś zaledwie pionem na szachownicy świata, Adler. Już raz to przerabialiśmy. Myślałem, że już podjąłeś decyzję – zielone oczy spojrzały na niego zirytowane.

– Nic nie jest proste.

– Ha! Wielkie słowa, prawie tak wielkie, które wypowiedziałeś – odparowała jego druga część. – Co masz zamiar zrobić? Co możesz zrobić, jako malutki pionek?

Adler uśmiechnął się i usiadł obok.

– Każdy pionek ma ten sam potencjał. Nawet pion może zbić króla.

– Prawda – 001 prychnął rozbawiony. – Jednakże mało prawdopodobne. Co więcej, zbicie króla, nie sprawia, że królem zostaniesz.

– Nie – przyznał Adler. – Zbicie króla, nic mi nie da… ale pion ma największy potencjał.

– Można go wymienić na silniejszy pionek – 001 przytaknął. – Taki jest twój cel? Przebijać się, przez mur przeciwników i stawać się coraz silniejszy?

– Lepszego nie mam – odpowiedział Adler.

– HA! Jesteś naiwny. Co masz zamiar osiągnąć? Pionek zawsze będzie pionkiem. Niemożliwe jest zmienienie tego faktu.

Adler uśmiechnął się spokojnie.

– Możliwe, że masz rację… jednakże nie będę miał pewności, dopóki nie sprawdzę.

 

Stojący na granicy lasu Paradoks zachichotał, obracając czarny pion w dłoniach.

– Nie ma niemożliwej niemożliwości kochani – odezwał się do otaczającej go rzeczywistości. – Nie, dopóki jestem w pobliżu.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *